I można tak przez całe lata lawirować, biegać po różnych rozwojowych warsztatach, korzystać z różnych terapeutycznych zabiegów, podziwiać szamanów, zachłysnąć się Ayahuascą i zaklinać rzeczywistość afirmacjami. To bardzo kolorowe, ciekawe doświadczenia a przecież cała nasza współczesna kultura zachęca nas do tego – do konsumowania i kolekcjonowania wrażeń, rozmaitych podróży, a w tym rozwojowych doświadczeń. To teraz cała branża usługowa, a nierzadko rozrywkowo-usługowa.
Uzdrawianie relacji (ze sobą, z drugim człowiekiem, ze środowiskiem) poprzez relację z drugim człowiekiem – psychoterapeutą, wydaje się ostatnim wyborem ‘metody’, o której pomyśli osoba zraniona w relacji pierwotnej (czyli przez matkę/ ojca). Dla niej autentyczne spotkanie z drugim człowiekiem, zbliżanie się do siebie jest jednoznaczne z bólem, cierpieniem, odpamiętywaniem traum.
Łatwiej więc jest jej uczestniczyć w jakimś wydarzeniu rozwojowym, mając drugiego człowieka obok siebie – w roli współuczestnika, w roli towarzysza, w roli coacha, w roli doradcy itp. itd. Dzięki temu, że drugiego człowieka ustawia sobie obok siebie – udaje mu się uniknąć konfrontacji, a więc i odpalenia starych, ale cały czas żywo krwawiących ran… ran powstałych na linii “człowiek- człowiek”.
I można tak przez całe lata lawirować, biegać po różnych rozwojowych warsztatach, korzystać z różnych terapeutycznych zabiegów, podziwiać szamanów, zachłysnąć się Ayahuascą i zaklinać rzeczywistość afirmacjami. To bardzo kolorowe, ciekawe doświadczenia a przecież cała nasza współczesna kultura zachęca nas do tego – do konsumowania i kolekcjonowania wrażeń, rozmaitych podróży, a w tym rozwojowych doświadczeń. To teraz cała branża usługowa, a nierzadko rozrywkowo-usługowa.
Dlaczego “Tuiteraizm” to za mało?
Dlaczego współczesne holistyczne metody “samo-uzdrawiania” często nie działają?
Jak przychodzi co do czego… żeby usiąść z drugim człowiekiem, twarzą w twarz… oczy w oczy… w “tu i teraz… Ja i Ty” zaczyna być trudno… Wówczas trzeba zacząć współ-tworzyć relację z tą konkretną osobą XY. I to się połowicznie udaje na warsztatach, kiedy pracuje się obecnościowo na głębszych poziomach – robiąc ćwiczenia w parach. Jakie to jest spotkanie tych dwojga… nawet jeżeli przytulają się na koniec, ba, nawet jak mówią do siebie i do wszystkich wokół “Kocham siebie, kocham ciebie, kocham was wszystkich…”. Wzajemne przytulanie, wzajemne komplementowanie, wręcz ekstaza… A co ze znajomościami po warsztacie, jak już wszyscy rozjadą się do domów?
Dla osób z traumą relacyjną łatwiej o ekshibicjonizm emocjonalny, niż o choćby zadzierzgniecie autentycznej relacji z konkretną osobą XY. Obnażyć się emocjonalnie przed całą grupą (im więcej takich doświadczeń ma za sobą tym z reguły łatwiej), ba, można “zrobić krok dalej” i rozebrać się do naga, można zrobić bardzo “odważne”, np. tantryczne doświadczenie typu masaż… i cały czas być w relacji do osoby ze swojej ćwiczeniowej pary – jako do “to”, a nie do “Kto”). Wtedy myśli o tej osobie i traktuje ją jako np. tzw. “lustro”, które pokazuje mu jego braki, aktywuje jego tzw. triggery (wyzwalacze emocjonalnych traum), ta druga osoba jest o tyle ważna, o ile jest użyteczna…
Dzięki takiemu podejściu do drugiego człowieka, można mieć poczucie, że jest się między ludźmi, zdobywa się nowych znajomych… a tak naprawdę relacyjna rana pozostaje w swojej głębi cały czas ukryta (i nie uzdrowiona). Po takich warsztatach uczestnicy rozjeżdżają się do swoich domów, najczęściej bez zalążku jakiejkolwiek nowej, głębszej relacji. Dzięki temu jest po staremu, jest bezpiecznie. Uff…
Tu i Teraz – Ja i Ty
Co zrobić, żeby przekroczyć tę relacyjną niemożność? Co zrobić, żeby drugiego człowieka przestać traktować jako “to” (to-lustro, to – półanonimowy uczestnik, ‘to’ użyteczny towarzysz podróży odzwierciedlający mnie). Trzeba by zaryzykować i przyjść na sesję z psychoterapeutą, który współtworzy relacje z klientem, “pracuje” właśnie na relacji z nim, i poprzez tę relację dochodzi do nadpisania relacyjnego wzorca.
Hmm.. I tak tydzień w tydzień… przez rok a może trzy… przyjeżdżać na sesję z “relacyjnym” psychoterapeutą Gestalt. Doświadczać wreszcie tego świadomie, co to znaczy sięgnąć po coś ważnego dla siebie… i brać i dawać, przybliżać się i oddalać, różnić się, ustanawiać na nowo granice i przekraczać ją, wnosić wszystko co ważne, szczególnie to co trudne, co dzieje się na linii “pomiędzy nami”. I wreszcie… pozwolić sobie na “słabość”, pozwolić sobie na luksus naszych czasów – pozwolić sobie na przyznanie, że ta OSOBA XY, że relacja z osobą XY staje się dla mnie ważna. A jakby przy okazji – uzdrawiająca. W relacji z XY staję się Ja. Najpierw w relacji z psychoterapeutą a potem… z każdą ważną osobą.
Bo nie ma Ja bez Ty
Jeśli zastanawiasz się nad podjęciem regularnej psychoterapii, warto zastanowić się, który nurt wybrać. Mnie przyciągnęło do Gestaltu jego holistyczne podejście, praca w polu, doświadczanie, bycie w tu i teraz… (bycie w „Ja i Ty” – stanowiło na tamten moment ogromne wyzwanie😊 Ogromnie się cieszę, że je podjęłam!). Uznałam, że Gestalt będzie naturalną kontynuacja tego, co robiłam do tej pory – zarówno w pracy ze sobą jak i z klientami.
Dodam, że nie jest to kurs, tylko cztery lata regularnej szkoły, staż w szpitalu psychiatrycznym, setki godzin praktyki z klientami oraz superwizja mojej pracy, certyfikat.
Skuteczność psychoterapii w badaniach naukowych
Naukowcy udowodnili, że nie chodzi o znalezienie tej jednej, cudownej metody (czy psychoterapia analityczna, czy behawioralna, czy humanistyczna). Wyniki badań skuteczności wszystkich uznanych nurtów psychoterapii mówią wyraźnie – chodzi o relację z terapeutą, to ona ma potencjał przywracania zdrowia (samoregulacji) klienta.
Tak się składa, że jest jeden nurt psychoterapii, którego esencją jest owa terapeutyczna relacja. W szkole Psychoterapii Gestalt psychoterapeuta szkolony jest przez cztery długie lata, by mógł być z Klientem (a nie pacjentem) na głębokim poziomie nie tylko w “Tu i Teraz” (czyli bez intencjonalnego grzebania w przeszłości tak, jak to ma miejsce w większości innych nurtów) ale i w relacji “Ja – Ty”. To trudne, piękne, uzdrawiające i dla obojga ubogacające doświadczenie. Zachęcam do podjęcia tego wyzwania.
Małgorzata Bladowska-Wrzodak
Gestalt pokochałam od pierwszej łzy wzruszenia… Zapraszam więc i Ciebie… do sprawdzenia jak jest Tobie ze mną w kontakcie. Możemy spotkać się na dwa sposoby:
1. Sesja w Warszawie, gabinet przy metro Służew;
2. Sesja online.
Możesz zapytać mnie o dogodny dla Ciebie termin naszego pierwszego spotkania przez tel. kom. 505 252 022, kontakt@marharita.pl